św. Wojciech
Święty Wojciech, jego właściwe miano to Adalbert, pod którym znany jest w innych krajach europejskich. Męczeńska śmierć Wojciecha stała się fundamentem polskiej organizacji kościelnej.
Adalbert urodził się w czeskim rodzie książęcym Sławnikowiców w Libicach. Od dzieciństwa wykazywał zainteresowanie sprawami wiary. W 981 roku został wyświęcony na kapłana, a rok później otrzymał tiarę biskupią Pragi. Biskup wspierał nowe fundacje kościelne, hojnie rozdawał datki dla ubogich, i namiętnie sprzeciwiał się spiskom czeskich możnych, przez co popadł z nimi w konflikt. W jego wyniku przyszły święty udał się do Rzymu, gdzie zamieszkał w klasztorze benedyktynów, zrzekając się godności biskupiej. Po kilku latach życia mniszego, Wojciech uległ namowom papieża, i ruszył z misją chrystianizacyjną na Węgry. Wojciech bywał często na dworze cesarza niemieckiego Ottona III, którego stał się przyjacielem, doradcą i spowiednikiem. Gdy w jego rodzinnych Czechach Przemyślidzi wymordowali cały ród Sławnikowiców, Wojciech udał się na dwór księcia polskiego, Bolesława I Chrobrego. W 997 roku z Gniezna udał się w podróż misyjną do pogańskich Prusów. Nieopacznie wszedł do wsi Święty Gaj, obok obecnego Pasłęka, naruszając spokój pogańskiego miejsca kultu, za co został zamordowany. Bolesław Chrobry wykupił od Prusów ciało męczennika, wedle tradycji ofiarowując tyle złota, ile ciało ważyło. Szczątki Wojciecha zostały złożone w katedrze gnieźnieńskiej.
Książę polski wykorzystując fakt męczeńskiej śmierci Wojciecha, zaczął propagować jego kult wśród otoczenia Ottona III, który bardzo przeżył śmierć swego przyjaciela. Na Wielkanoc 1000 roku odbył się Zjazd Gnieźnieński, podczas którego cesarz niemiecki nadał państwu polskiemu suwerenną organizację kościelną, niepodległą biskupom niemieckim. Święty Wojciech stał się patronem jednoczącej się Europy.
Legenda na dzień św. Wojciecha
Uzyskawszy [...] na mocy zezwolenia papieskiego swobodę decyzji począł święty biskup [Wojciech] rozważać, w jaki sposób mógłby osiągnąć palmę męczeńską dla imienia Chrystusowego, nad czym już długo przedtem rozmyślał i czego najgoręcej pragnął. Dobrawszy sobie tedy dwu towarzyszy, których znał i wiedział, że będą dobrymi misjonarzami, samotrzeć [...] pozostał wśród nie znanego sobie, a dzikiego ludu, ufny jedynie w łaskę Boga, dla którego imienia przybył tam szukać śmierci męczeńskiej. Po kilku dniach zaś, kiedy święty modlił się wraz z towarzyszami i błagał Boga o przebaczenie za grzechy własne i całego świata, zjawiło się kilku ludzi w wyraźnie wrogich zamiarach, wykrzykujących coś groźnie w nie znanym języku. Jeden z nich, zawziętszy od innych, wiosłem, które zabrał ze sobą z łodzi, [...] mocno uderzył siedzącego biskupa pomiędzy łopatki, tak że psałterz wypadł mu z rąk, a on sam upadł na ziemię z rozkrzyżowanymi ramionami. Poganin zaś, nie mogąc się z nim porozumieć, gestami i znakami dawał mu do poznania, że ma uciekać, bo inaczej zginie na mękach. A święty, jako mąż łagodnego serca, nie bronił się, nie przeklinał, lecz przeciwnie modlił się za napastników i błogosławił im, a całując ziemię dzięki składał Bogu, najwyższemu Królowi, dla którego imienia przybył tam szukać śmierci męczeńskiej - [...]. Kiedy powstał, zaprowadzono go do sąsiedniej osady, gdzie odbywały się targi, i tam pytano, kim jest, skąd przybywa, czego szuka i po co przyszedł nie proszony. Mąż Boży zaś podniósł oczy ku niebu i przez chwilę błagał Boga w sercu o miłosierdzie, po czym znalazłszy tłumacza tymi słowy przemówił do zgromadzonego ludu: Przybywam z ziemi polskiej, którą włada prawy król chrześcijański Bolesław, a szukam waszego zbawienia. Jestem sługą Boga najwyższego, który stworzył niebo i ziemię, morze i wszystko, co jest na świecie. On to zmiłowawszy się nad ludzkością narodził się z Dziewicy, cierpiał na krzyżu, aby wyzwolić nas z mocy diabelskiej, a wszystkich, którzy w Niego uwierzą, obiecał zaprowadzić niechybnie do królestwa niebieskiego. Jeśli z miłości dlań zdecydujecie się porzucić na zawsze daremną służbę fałszywym bogom i oczyścicie się z grzechów waszych w sakramencie chrztu, unikniecie wieczystych kar w piekle i posiądziecie wieczną radość w królestwie niebieskim. Poganie jednak wzgardzili orędziem wiecznego zbawienia i wyśmiali je. Świętego z towarzyszami wygnali ze swoich granic, a strażnika portu zelżyli i wychłostali za to, że takich przybyszów wpuścił.
Jakub de Voregine, Złota legenda, przeł. J. Pleziowa, oprac. M. Plezia, Warszawa 1983, s. 541-542.
Bibliografia:
- Paweł Jasienica, Polska Piastów, Warszawa 1979.
- Zbigniew Mikołejko, Św. Wojciech Sławnikowic. Pierwszy mord założycielski, [w:] "Żywoty świętych poprawione", Warszawa 2004.
Brak komentarzy | Dodaj komentarz |