Nieświęty car Mikołaj II
Właśnie na ekrany rosyjskich kin wszedł film pod tytułem "Matylda". Głównych bohaterów grają Niemiec Lars Eidinger jako carewicz Mikołaj II oraz Michalina Olszańska jako Matylda Krzesińska, balerina i nałożnica delfina. Ekranizacja tej historii kosztowała, w przeliczeniu na polskie złote ok. 20 milionów. Film udało mi się obejrzeć, i sądzę, że wart jest uwagi. Co ciekawe, dla części rosyjskiego społeczeństwa ekranizacja "Matyldy" okazała się czymś obrazoburczym. W ramach odwetu organizacja "Święta Ruś", co rusz obrzuca kina wyświetlające ten film, koktajlami Mołotowa. Ale o czym jest film? Jednym słowem o związku cara z młodą tancerką. Ale do rzeczy.
Car Mikołaj II Romanow został zgładzony przez bolszewików w 1918 roku wraz z całą swą rodziną (część rodziny Romanowów ocalała przebywając za granicą). W 2000 roku z inicjatywy Władimira Putina, hierarchowie prawosławni doprowadzili do wyniesienia na ołtarze nieszczęśliwego cara. Fakt ten miał zjednoczyć Cerkiew rosyjską z prawosławnymi z zza granicy, którzy cara wynieśli na ołtarze blisko 20 lat wcześniej. Od samej śmierci Romanowów, zwykło się sądzić w Rosji, iż car jako święty, nie mógł popełniać nieprzyzwoitych czynów. Cóż... życie bywa jednak zupełnie inne niż pobożne życzenia.
Miała na imię Matylda Krzesińska i z pochodzenia była Polką tańczącą jako baletnica. Źródła mówią, że dwór Romanowów utrzymywał Teatr Maryjski, gdzie występowały jedne z najpiękniejszych kobiet w imperium. Co więcej, "pensjonariuszki", nie należały do najbardziej cnotliwych. W rzeczonym Teatrze pełniącym swoistą funkcję "stajni" seksualnej, występowała owa 17-letnia, utalentowana i niezwykle urodziwa Matylda. Jak wieść niesie, tancerki po spektaklach wykonywały przed "brzydszą" częścią rodziny carskiej specjalne pląsy, tak, by mężczyźni mogli ocenić ich łóżkowe predyspozycje i "giętkość", a także rozbudzić ich wyobraźnię. Ze wspomnień naszej bohaterki wynika, że sam car Aleksander III wpychał ją w objęcia delfina, zwanego uroczo "Nikim".
Romans był niezwykle płomienny. Aby ułatwić im kontakty, dwór Romanowów wynajął willę w Petersburgu, którą po królewsku wyposażył. Związek nie trwał jednak zbyt długo. Już w cztery lata później, znajomość została zerwana, gdy "Niki" zaręczył się z księżną Alicją Heską (1872-1918). W ramach odszkodowania dostała wypłacone duże apanaże, a także akt własności willi, w której dotąd kochankowie się spotykali. Car już nigdy nie spotkał się z Matyldą na osobności, ale zawsze lubił patrzeć na jej występy. Niejednokrotnie pomagał swej byłej "kurtyzanie", gdy ta wpadała w kłopoty. Mikołaj II nie był jedynym z przedstawicieli Romanowów, który uległ wdziękom pięknej tancerki. Należeli do nich także: Sergiusz Michajłowicz (1869-1918), Włodzimierz Aleksandrowicz (1847-1909) czy Andrzej Władymirowicz (1879-1956). Ale o tym innym razem.
Gdy w końcu carewicz został koronowany na władcę Wszechrusi, Mikołaj II również nie świecił przykładem świętości. Podczas jego koronacji na Polu Chodyńskim w Moskwie, tłum zadeptał blisko 1400 osób. Młody car nie przejął się tym zbytnio - zwyczajnie odjechał na bal koronacyjny. Serca cara nie poruszyła nawet wieść o klęsce floty rosyjskiej w walkach z Japończykami pod Cuszimą - imperator miał ważniejsze obowiązki - poszedł grać w tenisa. W rzeczywistości Mikołaj II uwielbiał tylko bale i sport... a także strzelanie do kotów... Przykładów jego bezduszności można by przytaczać bez liku.
Jako monarcha Mikołaj nie cechował się dobrym rozeznaniem politycznym i był miernym władcą. Im bardziej starał się upewnić świat o potędze swego państwa, tym bardziej lud Rosji cierpiał, a Rosja tym bardziej ubożał Choć był głową Cerkwi prawosławnej, sprawił, że bardzo straciła ona na znaczeniu, i niewiele brakowało, aby upadła. W kilkadziesiąt lat później, fakty te nie przeszkadzały hierarchom Cerkwi prawosławnej, wszakże bez zbytniego entuzjazmu, za świętego męczennika, który zginął z rąk bolszewickich bezbożników i morderców.
W latach 30. XX wieku powstała również sekta, potocznie zwani "carobożcami", utrzymującymi, że car zmarł męczeńską śmiercią za naród rosyjski, który w ten sposób miał odkupić. Co więcej, utrzymują oni do dzisiaj, że w ten sposób stał się drugim Chrystusem! Mord dokonany w piwnicy domu kupca Ipatiewa w Jekatynburgu traci w ten sposób status zbrodni politycznej, a staje się mordem rytualnym bolszewickich Żydów!. Paradoks? Taka jest Rosja.
Brak komentarzy | Dodaj komentarz |