Zagadki archeologii cz.2
A oto kolejna część naszej skromnej serii - Zagadki archeologii. W niniejszej pracy poznamy kilka ciekawostek dotyczących niewyjaśnionych znalezisk prehistorii i starożytności. Gorąco zapraszam.
Przestrzelona czaszka człowieka z Kabwe
Przenieśmy się do Broken Hill w Północnej Rodezji do roku 1921. Miejscowy górnik, Thomas Zwingellar pracujący w kopalni cynku, na głębokości 18 m dostrzegł błyszczący przedmiot, który po wyciągnięciu okazał się być pradawną czaszką. Po lewej stronie skroni znajdował się mały, okrągły otwór. Po przeciwległej stronie czaszki kość była rozbita. Od tamtego czasu pozostaje zagadką, co stało się przyczyną takich uszkodzeń.
Szczegółowe badania sugerują, że czaszka liczy sobie 130 000-300 000 lat i że dziury powstały na skutek wystrzału... z broni palnej! Ale przecież takowa w tamtych czasach nie mogła istnieć! Średnica otworu wlotowego na skroni wynosi 5 mm i jest idealnie okrągła. Wyklucza to powstanie rany od jakiegokolwiek kamienia, strzały czy oszczepu.
Wszystko wskazuje na to, że ów nieszczęśliwy człowiek padł ofiarą napastnika używającego rewolweru. Mankament w tym, że broń palna powstała dopiero w XIV stuleciu! Choć część opinii głosi, że czaszka należy do ofiary niedawnego morderstwa, paleontolodzy ewidentnie poświadczają jej pradawny wiek.
Istnieje hipoteza, że znaleziona czaszka mogła należeć do kogoś chorującego na akromegalię. Choroba ta powoduje nierównomierne rośnięcie kości, a czasem nawet jego brak. Tak więc człowiek ten mógł być ofiarą tej nader rzadkiej choroby. Naukowcy ci sugerują, że przy akromegalii, taki wygląd czaszki jest typowy. Spory jednak nadal trwają.
Żelazny nóż Tutanchamona
Któż z nas nie zna Tutanchamona, władcę-nastolatka, który zapisał się w historii tajemnicą swej śmierci i bogactwem pochówku? Jak wiadomo, w 1920 roku odsłonięcie grobowca Tutanchamona stanowiło największą sensację archeologiczną XX stulecia. Nic dziwnego - bajeczne bogactwo przedmiotów oraz kunsztowny przepych malowideł grobowcyh zapiera dech w piersiach. Postać tego faraona niemal od razu wzbudziła fascynację, tym bardziej, że mroki historii okryły tajemnicą wiele spraw dotyczących jego życia. Jedną z bardziej interesujących jest kwestia znalezienia wśród wyposażenia grobowego władcy - żelaznego noża.
Przedmiot ów nie posiadał żadnych śladów korozji i to po przeszło 3000 lat! Tajemniczy jest również skład tego narzędzia, bowiem Muzeum kairskie długo nie pozwalało poddać go szczegółowym badaniom. Włosko-egipska ekipa badawcza w końcu poddała sztylet analizie spektroskopowej. Okazało się, że narzędzie zawiera duże ilości kobaltu i niklu, co zdaje się sugerować pochodzenie meteorytowe.
Najpewniej na brak korozji wpłynęły suche warunki panujące w komnacie grobowej. Niemniej pojawiły się spekulacje, że starożytny żelazny sztylet Tutanchamona mógł stworzyć nieznany egipski płatnerz, znający technikę wytopu stali nierdzewnej. Problem w tym, że technologię tę opracowano dopiero w XIX stuleciu!
Skąd faraon posiadł żelazny przedmiot, podczas gdy w Egipcie nie znano technologii wytopu żelaza jeszcze przez bardzo długi czas? Czy był to zagraniczny podarek, a może łup wojenny? Kwestii tej nie można rozwikłać, przynajmniej na razie.
Starożytna bateria
Austriacki archeolog Wilhelm König w latach 30. XX stulecia prowadził badania wykopaliskowe w okolicach dzisiejszego Bagdadu. W 1936 roku natrafił na dość zagadkowe naczynia pochodzące z czasów panowania dynastii Arsacydów. Naczynie wykonane było z gliny, jednak we wnętrzu znajdował się miedziany cylinder. Był on przytwierdzony do naczynia asfaltem, przy czym w naczyniu znajdował się otwór, który służył do wlewania jakiejś cieszy. W środku znajdował się żelazny pręt który był odizolowany od miedzianego cylindra. Do czego mógł służyć ten przedmiot? - zastanawiał się badacz, nie mogąc znaleźć odpowiedniego rozwiązania zagadki. Minęło parę lat, gdy König wysunął tezę, iż przedmiot ten mógł stanowić rodzaj... baterii! Jak się okazało, badania potwierdziły to założenie.
W 1957 roku Willard Gray wykonał kopię tego "urządzenia". Cylinder napełnił siarczanem miedzi, po czym zmierzył napięcie elektryczne. Okazało się, że bateria świetnie funkcjonuje. Po kilku latach badanie powtórzono, tylko, że poprzednią substancję zastąpiono zwykłym octem. Przez blisko trzy tygodnie woltomierz pokazywał 0,5 V napięcia. Tym samym okazało się, że Partowie wyprzedzili o blisko 2000 lat Luigiego Galvaniego!
Zagadką pozostaje jednak kwestia, do czego mieszkańcy Iranu potrzebowali owej baterii! Najbardziej prawdopodobną wydaje się teza, iż wykorzystywali "urządzenie" przy pozłacaniu posągów - wszak galwanizacja nie wymaga dużego natężenia prądu. Wniosek ten potwierdzono laboratoryjnie. Do pojemnika z solami złota naukowcy zanurzyli małą figurkę. Podłączono do tego replikę partyjskiej baterii i czekano na rezultat. Po dwóch godzinach naukowcy wyciągnęli posążek pokryty jednolitą warstwą złota.
Brak komentarzy | Dodaj komentarz |