Źródła na temat renesansu
Czasem ciężko jest sobie wyrobić zdanie o czymś, co dawno minęło. Aby ułatwić czytelnikom histuriona zrozumienie epoki Renesansu, warto zapoznać się z tekstami źródłowymi, a także opracowaniami wybitnych historyków współczesnych dotyczącymi tej przecudnej epoki. Zapraszam.
Pochwała Italii pióra Petrarki:
Wielkie są twe miasta Italio, wysokie i groźne twe fortece. Wielka rozumem, niezwyciężona przez dumne ludy, potężna na lądzie i na morzu, wydajesz się samym swym wyglądem być przeznaczona do panowania nad światem. [...]
Na wzór ostrogi wysuwasz swe Otranto i przeciwstawiasz północnym falom mięsień Brindisi, od strony wschodniej chroni cię kręty Kroton i grecki Tarent. [...] W centrum jest Rieti, a na mocnym podkolanku Rzym, który wszystkim rządzi, Rzym władca świata, dostojny dom Jowisza i ziemska siedziba Boga [...], wyniesiony ponad niebiosa dzięki niezliczonym triumfom.
Bądź pozdrowiony kraju, potężny podczas wojny, mistrzu pokoju, świętych geniuszu, kraju słodkiej mowy. Przewyższasz wszystkie inne ziemie [...], płodna matko bohaterów i prawa. (F. Petrarca, Listy poetyckie, tłum. K. Morawski, [w:] Wybór pism, BN, Wrocław, Kraków 1982).
Rozwój Europy na przełomie epok
Na przełomie średniowiecza i w początkach ery nowożytnej Europa, przekształcając się, znów przekracza swe granice. [...] jest to proces definitywny i dosłowny: w jego następstwie stanie się Europa innym, nowym światem. Ta nowa rzeczywistość przez całą epokę będzie światem europejskim. Przekraczanie granic było procesem materialnym, ekspansją, a zarazem pokonywaniem ograniczeń duchowych, przezwyciężaniem lęku. Formowała się nowa świadomość. Ekspansja oceaniczna była pierwszym i zasadniczym, obok przewrotu gospodarczego i umysłowego, zwrotem kształtującym Europę [...]. Otwarcie oceaniczne było najpierw opanowaniem Atlantyku. [...]
Poszukiwanie drogi do Indii, do źródeł zbytku i bogactwa, może się wydawać czymś naturalnym w ubogiej, piętnastowiecznej Europie. Mimo to nie jest w pełni jasne, dlaczego ten projekt podjęła i przeprowadziła Portugalia, kraj niewielki i niezbyt ludny. Czy dotkliwość braku perspektyw była tu akurat silniejsza? (Historia Europy, red. A. Mączak, Wrocław 1997).
Człowiek staje w centrum świata
Najwyższy Budowniczy wybrał człowieka, stworzenie o naturze nieokreślonej, i umieszczając go pośrodku świata, zwrócił się do niego w następujących słowach:
Renesansowy intelekt jako wartość bezcenna
Jako naczelną wartość renesansu podaje się niezależność umysłu. Renesansowym ideałem był człowiek, który, opanowawszy wszystkie dziedziny sztuki i myśli, nie musi już kształtować własnej wiedzy, gustów i wierzeń w zależności od jakiegokolwiek zewnętrznego autorytetu: l'uomo universale - "pełny człowiek".
Podstawowym efektem nowego sposobu myślenia było coraz silniejsze przekonanie, że ludzkość potrafi objąć panowanie nad światem, w którym żyje. Wielcy ludzie renesansu w pełni wierzyli we własne siły. Mieli poczucie, że dane im przez Boga zdolności umysłu można - i trzeba - wykorzystywać do odkrywania tajemnic Bożego wszechświata i że wynika z tego, iż można także pokierować losem człowieka na ziemi i zmienić go na lepszy. Na tym właśnie polegało radykalne zerwanie z mentalnością średniowiecza, którego religijność i mistycyzm wyrastały z [...] przekonania o tym, że ludzie są bezbronnymi pionkami w rękach Opatrzności, poddanymi niepojętemu działaniu otoczenia i własnej ludzkiej natury. [...] Dla sposobu myślenia renesansu pożywką było poczucie wyzwolenia i odnowy, płynące z rosnącej świadomości własnych, ludzkich możliwości. Myśl, inicjatywa, doświadczenie i badanie z pewnością musiały przynieść nagrodę w postaci sukcesu. (N. Davies, Europa, przekł. E. Tabakowska, Kraków 2001).
Filozof renesansu
[...] Dopiero w okresie odrodzenia rodzi się "filozof" (i uczony) jako postać wcześniej nieistniejąca i odradza się filozof (i uczony) starożytny, z którym ten pierwszy wchodzi w złożony związek, uważając go z jednej strony za punkt wyjścia, ale jednocześnie za wzór, od którego należy się oderwać, zdobywając w ten sposób własną autonomię i odpowiadając na pytania stawiane przez nowe czasy. Słowem prawda, czyli filozofia (jako nauka), nie jest czymś, co znajduje się w książce i co należy skomentować ex cathedra, który to z kolei komentarz zostanie znowu skomentowany [...]. Prawda jest odpowiedzią, której należy szukać w doświadczeniu rzeczy i w historii ludzi [...].
W [...] niespokojnym i nienasyconym poszukiwaniu wiedzy, złożonej jednak z precyzyjnych pytań opartych na doświadczeniu oraz nieustannym uczestnictwie w różnych sprawach, konkretyzowała się nowa funkcja filozofowania, pojmowana jako całościowa wizja świata i człowieka. [...] Artysta stał się naukowcem, filolog teologiem, historyk moralistą, fizyk filozofem. Byli to "nowi filozofowie", niespokojni i zbuntowani, błędni rycerze wiedzy, którzy poruszali się pośród utopii i złudzeń powszechnego i wiecznego pokoju, między krytycznymi refleksjami zdolnymi do wszelkich wewnętrznych badań, między mistycznymi wędrówkami pośród dusz gwiazd i formuł matematycznych [...]. (Człowiek renesansu, red. E.Garin, Warszawa 2001).
Erazm z Rotterdamu przeciw dawnej filozofii
Co do teologów, to może by lepiej było, gdybym ich pominęła milczeniem, [...] bo rodzaj to ludzi okrutnie wyniosłych i drażliwych: mogliby uderzyć na mnie tysiącem sylogizmów i zmusić do odszczekania, a gdybym się wzbraniała, okrzyczeć za heretyczkę [...]. Wielkich - i jak oni to nazywają - natchnionych teologów godne są, ich zdaniem, dopiero takie sprawy [...], jak: czy Bóg potrzebuje jakiegoś czasu na stworzenie czegoś? [...] Czy możliwy jest sąd: Bóg Ojciec nienawidzi Syna? Czy Bóg mógłby przyjąć postać kobiety lub diabła albo osła, albo dyni, albo kamienia? Gdyby zaś, to w jaki sposób jako dynia wygłaszałby kazania, czyniłby cuda, zostałby ukrzyżowany? [...] I: czy w tym samym czasie można było nazwać Chrystusa człowiekiem? I: czy po zmartwychwstaniu będzie się godziło jeść albo pić? - jako że oni już teraz chcieliby się zabezpieczyć przeciw głodowi i pragnieniu w owej chwili. [...] A dodać do tego te ich moralne zasady, tak sprzeczne ze zdrowym rozsądkiem [...]. Na przykład to, że "mniejszym jest grzechem mordować tysiąc ludzi niż raz, w niedzielę, załatać but nędzarza". Albo, że "lepiej dopuści do tego, aby cały świat przepadł - jak to mówią - z kretesem, aniżeli powiedzieć jedno jedyne, choćby nie wiem jak malusieńkie kłamstewko" [...]. Tacy oni wszyscy okrutnie uczeni, tacy trudni, że myślę ja, sami apostołowie innym, niż byli, musieliby być duchem natchnieni, gdyby [...] w dysputy o tych sprawach musieli się wdawać. [...] Nikt mnie bowiem nie przekona, że Paweł - a jedynie z jego wykształcenia można wnosić o wykształceniu wszystkich apostołów - że Paweł mógłby był tylokrotnie potępiać takie rozdłubywanie włosa na czworo, takie spory, rozwodzenia się nad genealogiami i - jak on sam to nazywa - wojny o słowa, gdyby się był rozumiał na tych teraźniejszych subtelnościach naszych mistrzów teologii [...]. Odznaczają się zresztą ci nasi mistrzowie taką niezwykłą skromnością, że w wypadkach, gdy apostołowie napisali coś zbytnio nieudolnie i po prostacku, to oni tego nie odrzucają całkowicie, tylko tłumaczą tak, jak im wygodnie, wyświadczając tym oczywisty zaszczyt zarówno starożytności, jak i pamięci apostołów. Bo, dalibóg, nie byłoby rzeczą słuszną wymagać od apostołów takich rzeczy, o których oni od swego Nauczyciela nie słyszeli nigdy nawet słówka. (Erazm z Rotterdamu, Pochwała głupoty, [w:] Pisma wybrane, wybór, wstęp i komentarze M. Cytowska, Wrocław-Kraków 1982).
Czym był humanizm?
Koncepcja człowieczeństwa (humanitas) i wypływający z niej postulat, by człowiek stał się w pełni tym, czym stać się może, by był całym człowiekiem (homo totus, l'uomo completo), stanowi sedno renesansowego humanizmu. Sam termin humanizm powstał jednak dopiero w XIX wieku; w Italii w wieku XV i XVI mówiono natomiast o humanistach. Termin ten oznaczał tych, którzy oddawali się studiowaniu języków i literatury antycznej (dyscypliny te nazywano studia humanitatis albo krótko humaniora). W toku tych studiów, traktowanych na uniwersytetach średniowiecznych jako uboczne, zrodziły się nowe idee, które podważyły nie tylko dominującą na nich pozycję scholastyki, ale i cały teocentryczny światopogląd, dając podstawę nowemu - antropocentrycznemu. (B. Markiewicz, Filozofia dla szkoły średniej. Wybór tekstów, Warszawa 1987).
Tomasz Morus o państwie humanistów
Taki [...] król, który zasługiwałby tylko na wzgardę i nienawiść obywateli i nie potrafiłby inaczej ich utrzymać w posłuszeństwie jak przez ucisk, grabież i konfiskatę mienia, zmuszając ich w ten sposób do żebractwa - taki powinien by raczej zrzec się tronu; trzymając się bowiem kurczowo władzy, przy pomocy tego rodzaju środków mógłby wprawdzie zachować tytuł króla, lecz z pewnością utraci powagę. [...]
Lecz nie trzeba narzucać się z pomysłami niezwykłymi i niesłychanymi, skoro możesz przypuszczać, że one nie będą miały znaczenia dla ludzi odmiennych przekonań; raczej zdążaj do celu drogą okrężną i w miarę możności staraj się zręcznie powiedzieć prawdę w stosownej chwili. Jeśli nie potrafisz tego dokazać, aby w jakiejś sprawie zwyciężyło dobro, czyń przynajmniej wysiłki, aby wpływ zła jak najbardziej osłabić, niemożliwością jest bowiem idealny stan rzeczy na świecie [...].
W Utopii pod żadnym pozorem nie wolno oddawać się próżniactwu i lenistwu. Nie ma tam ani jednej winiarni czy piwiarni, ani domu rozpusty, nie ma żadnej sposobności do zepsucia [...]. Ciągły nadzór publiczny zmusza wszystkich bądź do ustalonej zwyczajem pracy, bądź do przyzwoitej rozrywki. Ci wreszcie, którzy dopuścili się jakiegoś haniebnego występku, muszą nosić złote kolczyki, na palcach złote pierścienie, na szyi łańcuch, a na głowie złotą opaskę. [...]
Sama więc natura, powiadają Utopianie, wskazuje nam życie przyjemne, czyli błogie uczucie zadowolenia, jako cel naszych wszystkich czynności, cnota zaś polega na tym, aby żyć według wskazań rozumnej natury. [...] Natura również nakazuje nam pilnie baczyć, abyśmy, pomnażając własne korzyści, nie krzywdzili drugich. (Tomasz More, Utopia, przekł. K. Abgarowicz, Warszawa 1954).
O władcy idealnym
Wielu wyobrażało sobie takie republiki i księstwa, jakich w rzeczywistości ani nie widzieli, ani nie znali; wszak sposób, w jaki się żyje, jest tak różny od tego, w jaki się żyć powinno [...], człowiek, który pragnie zawsze i wszędzie wytrwać w dobrem, paść koniecznie musi między tylu ludźmi, którzy nie są dobrymi. Otóż niezbędne jest dla księcia, który pragnie utrzymać się, aby potrafił nie być dobrym i zależnie od potrzeby posługiwał się lub nie posługiwał dobrocią. Wiem, że każdy przyzna, jakoby było najchwalebniejszą rzeczą, aby książę posiadał te z [...] cech, które uważa się za dobre. Gdy jednak ani ich mieć, ani w pełni posługiwać się nimi nie można, ponieważ nie pozwalają na to stosunki ludzkie, przeto książę musi być na tyle rozumny, aby umiał unikać hańby takich tylko wad, które by pozbawić go mogły panowania, a innych, które mu tym nie grożą, wystrzegać się o tyle, o ile jest to możliwe [...].
Rodzi się z tego pytanie: czy lepiej jest budzić miłość niż strach, czy strach niż miłość. Odpowiem, że chciałoby się i jednej, i drugiej rzeczy, lecz ponieważ trudno połączyć je, więc gdy jednej ma brakować, o wiele bezpieczniej jest budzić strach niż miłość. Można bowiem o ludziach w ogóle powiedzieć, że są niewdzięczni, zmienni, kłamliwi, unikający niebezpieczeństw i chciwi zysku; gdy im czynisz dobrze, wszyscy są ci oddani, [...] lecz odwracają się, gdy się w potrzebie znajdziesz. I taki książę, który wyłącznie oparł się na ich słowach, a znajdzie się bez innych zabezpieczających środków, upada [...]. A mniej boją się ludzie krzywdzić kogoś, kto budzi miłość, niż tego, który budzi strach. Albowiem miłość jest trzymana węzłem zobowiązań, który ludzie, ponieważ są nikczemni, zrywają, [...] natomiast strach jest oparty na obawie kary; ten więc nie zawiedzie nigdy. Niemniej jednak książę powinien budzić strach w taki sposób, by jeżeli już nie może pozyskać miłości, uniknął przynajmniej nienawiści [...].
Każdy rozumie, jako byłoby rzeczą dla księcia chwalebną dotrzymywać wiary i postępować w życiu szczerze, a nie podstępnie. Jednak doświadczenie naszych czasów uczy, że tacy książęta dokonali wielkich rzeczy, którzy mało przywiązywali wagi do dotrzymywania wiary [...]. Otóż mądry pan nie może ani powinien dotrzymywać wiary, jeżeli takie dotrzymanie przynosi mu szkodę, i gdy zniknęły przyczyny, które spowodowały jego przyrzeczenie. Zapewne, gdyby wszyscy ludzie byli dobrzy, ten przepis nie byłby dobry, lecz ponieważ są oni nikczemni i nie dotrzymywaliby tobie wiary, więc ty także nie jesteś obowiązany im jej dotrzymywać.
A nigdy nie brakło księciu przyczyn prawnych, by upiększyć wiarołomstwo. Można by na to dać niezliczone przykłady nowoczesne i wykazać, ile traktatów pokojowych, ile przyrzeczeń stało się nieważnymi i próżnymi skutkiem wiarołomstwa książąt, a ten wyszedł lepiej, który lepiej umiał używać natury lisa. Lecz koniecznym jest umieć dobrze tę naturę upiększać i być dobrym kłamcą i obłudnikiem [...]. (N. Machiavelli, Książę, przekł. Cz. Nanke, Warszawa 1984).
Czym był renesans w sztuce?
Podręczniki traktujące o sztuce renesansu dzielą przedmiot na trzy wyraźnie rozgraniczone okresy. Po "wczesnym renesansie" piętnastowiecznych "innowacji" następuje "wysoki renesans" "osiągniętej harmonii" połowy XVI wieku, po nim zaś - naśladowczy "manieryzm". [...] Naśladowców było oczywiście całe multum. Naśladownictwo jest jednak rodzajem pochlebstwa i sposób odtwarzania ludzkiej twarzy i ciała, podobnie jak gry światła, ulegał przekształceniom. [...]
Zbyt precyzyjnych klasyfikacji nie da się jednak utrzymać. Po pierwsze nie ustawały innowacje. Nie ma nic bardziej nowatorskiego pod względem przedstawienia kształtu i formy niż śmiałe płótna, jakie malowali [...] Correggio, [...] Tycjan, [...] Tintoretto, [...] czy Kreteńczyk Domenico Theotocopuli (El Greco), który przez Wenecję przywędrował do Toledo. Po drugie sztuka północnej Europy, która najpierw rozkwitła w Burgundii, rozwijała się dynamicznie i niezależnie. Szkoła niemiecka, której patronowali Albrecht Dürer, [...] Lucas Cranach [...] i portrecista Hans Holbein [...] utrzymywała wprawdzie kontakty z Południem, ale z pewnością nie była wobec niego wtórna. Po trzecie wreszcie nie wolno zapominać o licznych wspaniałych i oryginalnych artystach, których twórczość była bliższa istniejącym nadal tradycjom średniowiecznym. Można by tu wymienić wybitnego rzeźbiarza ołtarzy Veita Stossa, czyli Wita Stwosza (ok. 1447-1533), który tworzył w Niemczech i w Polsce, [...] pełnego niezwykłej fantazji Holendra Hieronima Boscha [...] wraz z jego wizjami piekła czy wreszcie reprezentującego "styl wiejski" flamandzkiego malarza Pietra Bruegla Starszego [...]. (N. Davies, Europa, przekł. E. Tabakowska, Kraków 2001).
Rzeźba w epoce Odrodzenia
Rzeźbiarze czerpali także z tradycji artystycznej antyku. Jednakże przejście od gotyku do renesansu nie odbywało się tak dynamicznie, jak w wypadku architektury. Humanistyczne zainteresowanie człowiekiem zaowocowało w rzeźbie postawą realistyczną, prowadzącą do dokładnego odtwarzania ciała człowieka i ukazywania jego cech psychofizycznych. [...]
Zwrócenie się rzeźbiarzy w kierunku antyku przyczyniło się także do poszerzenia problematyki artystycznej, jak w wypadku rycerza na koniu. [...] Rzeźba nabrała wyraźnie monumentalnego charakteru, uwalniając się od ścisłego podporządkowania architekturze, powszechnie obowiązującego w okresie średniowiecza. [...] (Historia sztuki, praca zbiorowa, przekł. J. Dębicki, Warszawa 1998).
Malarstwo renesansowe
Perspektywa była sensacją owej epoki. [...] Paolo Uccello był nią tak podekscytowany, że aż obudził w środku nocy żonę, aby z nią o tym porozmawiać. Był to sposób tworzenia realistycznego obrazu trójwymiarowego świata na dwuwymiarowej płaszczyźnie. Wprowadzenie perspektywy stawiało sobie za cel przedstawienie świata takim, jakim go widziało ludzkie oko, i już samo w sobie oznaczało fundamentalną zmianę: odrzucenie hieratycznych proporcji świata średniowiecznego. Po raz pierwszy odkrył ją Brunelleschi w swoich badaniach klasycznej architektury, [...] Do reguł perspektywy należała zasada zbieżności linii równoległych, zmierzających do wyobrażonego "punktu zaniku" i "linii horyzontu"; zmienna wielkość przedmiotów, malejących w miarę zbliżania się do "punktu zaniku", oraz skrócenie wymiarów przedmiotów leżących wzdłuż centralnej osi widzenia. [...]
Perspektywa miała dominować w sztuce realistycznej przez następne 400 lat. (N. Davies, Europa, przekł. E. Tabakowska, Kraków 2001).
Sąd nad renesansem
[...] Renesans jako okres historyczny i jako okres historii kultury zachodniej, jego źródła, ramy chronologiczne, treści, cechy charakterystyczne, a także sama jego istota, zawsze był i wciąż pozostaje terenem ożywionych dyskusji interpretacyjnych. Spierano się, i nadal się to czyni, o związki odrodzenia ze średniowieczem, o to, czy istniał między nimi polemiczny kontrast, czy też zasadnicza ciągłość; czy można tu w miarę wyraźnie wyznaczyć granice chronologiczne; [...] czy rozprzestrzeniając się poza granice włoskich miast, gdzie miał swe źródło, renesans zachował niektóre swe cechy, a jeżeli tak - to jakie? Jakie były ponadto związki między różnymi dziedzinami, w których się przejawiał? [...] (Człowiek renesansu, red. E. Garin, Warszawa 2001).
[...] Zarówno w swoim zamiłowaniu do pogańskiej starożytności, jak i w utartym podkreślaniu, że człowiek powinien się ćwiczyć w używaniu krytycznych władz swego umysłu, humanizm epoki odrodzenia przeczył panującym sposobom i założeniom praktyki chrześcijańskiej. Nie zważając na jego intencje, tradycjonaliści uważali, że jest siłą destrukcyjną wobec religii i że należy go ograniczać. Pięćset lat póxniej, kiedy dezintegracja świata chrześcijańśkiego była już o wiele bardziej zaawansowana, wielu chrześcijańskich teologów dostrzegało w nim źródło wszelkiego zła. Według jednego z filozofów katolickich:
Nie mniej surowy w sądach był pewien amerykański protestant: "Odrodzenie było prawdziwą kolebką owego wybitnie niechrześcijańskiego pojęcia: koncepcji autonomicznej ludzkiej jednostki". Najmniej skłonny do kompromisu okazał się jednak pewien rosyjski wyznawca prawosławia:
[...] Nic nie mogłoby bardziej przerazić renesansowych mistrzów. (N. Davies, Europa, przekł. E. Tabakowska, Kraków 2001).
Brak komentarzy | Dodaj komentarz |