Okrutni starożytni
Świat starożytny wydaje się nam jakąś odległą krainą, niemal sielanką, w której spotkać można wybitnych uczonych, niesamowitych wodzów i polityków. I właściwie tylko oni stali się jakby wizerunkiem tamtej epoki. A przecież tak mało wiadomo nam o życiu codziennym, o obyczajach, obawach i radościach ówczesnych ludzi. Dlatego dziś zajrzymy za alkowę czasu, by dojrzeć to, co czasem nam umyka. Zajrzyjmy do świata emocji, zwłaszcza tych negatywnych.
Egipcjanie
Egipcjanie byli ludem dość spokojnym, w zasadzie ograniczającym się do swojej ojczyzny, choć czasem wychylali głowę, by podbić Syrię i Palestynę. Wiadomo, że Amenhotep II osobiście wykonał wyrok śmierci na zbuntowanych książętach, z czego ostatni, siódmy z nich, został powieszony na murach nubijskiej Napaty. W przeciwieństwie do ikonografii asyryjskiej, epatującej przemocą, przedstawienia egipskie ograniczają się zwykle do ukazywania faraonów trzymających głowy swych przeciwników za włosy lub strzelających do nich z łuku. Archeolodzy znaleźli również przedstawienia poodcinanych rąk i fallusów, z których usypywano stosy, ale miało to miejsce podczas bitew, i raczej nie było codziennością. W tekstach piramid nie znaleziono właściwie żadnych wizerunków tortur czy egzekucji. Niemniej wiadomo, że egipski wymiar sprawiedliwości był dość surowy. Za pewne przestępstwa groziło obcinanie członków, nosa i uszy, a czasem nawet wbicie na pal.
Asyryjczycy
W świecie starożytnym to właśnie oni zasłynęli jako najokrutniejsi. Asyryjscy władcy uwielbiali mordować, co stanowiło niemal powód do dumy. Głównym ich zajęciem było odebranie potencjalnym wrogom chęci do stawiania oporu. Aby złamać ducha mieszkańców oblężonych miast, żołnierze asyryjscy wyłapywali maruderów i wbijali ich na pal na oczach ziomków, co w założeniu miało wywołać u obleganych panikę i przeczucie swego przyszłego losu, o ile nie zdecydują się złożyć broni. Poza wbijaniem na pal, często stosowano obdzieranie ze skóry, dekapitację członków czy palenie żywcem. W przypadku obdzierania ze skóry, zdarzały się przypadki, iż niektórzy nieszczęśnicy mogli konać kilka dni, nim wykrwawili się, bądź dostali zakażenia!
Niemniej Asyryjczycy wykazywali pewien rodzaj "humanitaryzmu". Wbrew temu, co się powszechnie o nich sądzi i pisze, po zdobyciu danego miasta, nie następowała eksterminacja całej jego ludności, bowiem imperium potrzebowało rąk do pracy. Nie mogli sobie pozwolić na zbytnie przetrzebienie tubylców, bowiem wtedy nie miałby kto utrzymywać państwa i armii, nie mówiąc o tym, że taki mord mógł również osłabić morale własnych żołnierzy. Dlatego częściej stosowali masowe deportacje (w czasie których zapewne niejeden człowiek nie przeżywał przenosin). Jak niektórzy przypuszczają, dokładne dane liczbowe, podawane na asyryjskich stelach i kronikach, są przesadzone. Zapewne chodziło tylko o propagandę, mającą zastraszyć potencjalnych wrogów monarchii, choć z pewnością zdarzały się odstępstwa od tej reguły. Co ciekawe, w źródłach asyryjskich nie znaleziono żadnej informacji o gwałtach na kobietach. Nie znaczy to, że do takich czynów nie dochodziło. Król zwyczajnie nie miał zamiaru opisywać poczynań swego wojska.
Jak się wydaje w Asyrii monopol na zabijanie miał właściwie tylko monarcha. Najbardziej makabryczny opis tortur pozostawił po sobie Assurbanipal, który krwawo rozprawił się ze zbuntowanymi Elamitami. Wedle tekstu "przedstawienie okrucieństwa" miało trwać blisko dwa miesiące, w czasie których dziewięciu elamickich buntowników męczono na wszelkie możliwe sposoby (o innych ofiarach w źródłach nie ma żadnej wzmianki). Na ścianach pałacu wyryto "na pamiątkę" to wydarzenie, aby każdy zapamiętał przestrogę - władca Asyrii nie przebacza zdrady.
Persowie
Persowie, przynajmniej początkowo i tylko u niektórych ludów, zwłaszcza Żydów, mieli świetną opinię ludzi cywilizowanych, kulturalnych i "spokojnych". Zapewne postrzegano ich dlatego, że słynęli z tolerancji wobec kultów ludów podbitych. I tak Żydzi cenili Persów za fakt, iż po zniweczeniu państwa nowobabilońskiego, ofiarowali im "wolność" - zezwolili Żydom na powrót do Palestyny oraz w pewnym stopniu sfinansowali odbudowę świątyni jerozolimskiej. Jak było ciężko jest określić, bowiem wzmianki o państwie Achemnidów pozostawili właściwie tylko Hellenowie.
Grecy, mocno skonfliktowani z imperium, które z pewnością fascynowało ich tak samo mocno, jak i raziło swoim przepychem, potęgą i wielkością, przedstawiali Persów jako uosobienie wschodniego barbarzyństwa (Herodot, Ktezjasz). Pisarze greccy niemal z rozkoszą rozpisywali się o sadyzmie na dworze perskim. I tak przypisywali im wlewanie roztopionego ołowiu do ust, zakopywanie ludzi żywcem, obdzieranie ich ze skóry czy pozbawianiu kończyn. Mało kto wie, że Persowie byli "wynalazcami" krzyżowania, tak popularnego później w imperium rzymskim. Podobno Dariusz I Wielki po długim oblężeniu Babilonu, rozkazał wbić na pal blisko 3000 mieszkańców Królowej Miast, czym zasłużył sobie na miano poprzednika Vlada Tepesa (vel Drakuli). Wbijanie na pal stało się istną ceremonią, którą specjalnie przedłużano, aby gawiedź miała nad czym się zastanawiać. Widocznie książę Jarema Wiśniowiecki czerpał inspirację, każąc w ten sam sposób potraktować kozackich posłów (słynne Sienkiewiczowskie - "Wbijajcie ich tak, żeby czuli jak umierają").
Jedną z najokrutniejszych metod zadawania śmierci był tzw. scaphism (z gr. skaphe - wydrążony). Ta okrutna tortura wyglądała następująco. Skazańca wsadzano do pojemnika z wiekiem, w którym były otwory na głowę, dłonie i stopy. Następnie zaczynano karmić ofiarę obficie, dodatkowo smarując jej twarz miodem przyciągającym insekty. Unieruchomiony nieszczęśnik, "robił pod siebie", przez co zwabione owady zaczynały lgnąć się w ekskrementach. Rozkład, brak powietrza i ruchu, sprzyjał temu, że pasożyty zaczynały pożerać żywcem uwięzionego w skrzyni. Około 401 roku p.n.e. żołnierz perski imieniem Mitrydates, za jakąś przewinę został skazany na scaphism przez szachinszacha Artakserksesa II. Plutarch pisał: - "Ponieważ wewnątrz łódki robił wszystko, co robi człowiek, który się naje i napije, z jego odchodów, do których przylatywały muchy, zrodziła się niewiarygodna ilość robaków i pasożytów, które przeniknęły do jego wnętrzności". Biedak cierpiał przez 17 dni, nim śmierć zabrała go z tego świata.
Grecy
Grecy zbytnio nie odstawali od "normy" okrucieństwa, choć nie lubowali się w tak wymyślnych formach zadawania śmierci, jak poprzednicy. W "Iliadzie" Homer zamieścił dokładną ilość zabitych wojowników trojańskich, co z pewnością było raczej zabiegiem podkreślającym potęgę Achajów, niż rzeczywistym faktem. Później Grecy zaczęli przypisywać okrucieństwo swoim barbarzyńskim sąsiadom, z niesmakiem opisując ich "zwyczaje". Niemniej i w Grecji zdarzali się okrutnicy. W VI wieku p.n.e. w sycylijskim mieście Akragas rządził niejaki Falaris (ok. 570-554 p.n.e.), który lubował się w torturowaniu swoich wrogów. Źródła podają, że ten okrutnik miał zjadać nawet niemowlęta, co chyba nie jest zgodne z rzeczywistością.
Miał ich umieszczać w tzw. byku Falarisa, choć sam nie był jego konstruktorem. Była to figura wykonana z brązu (który szybko się nagrzewa), wydrążony w środku. Delikwenta, który odwarzył się podpaść tyranowi, umieszczano w wnętrzu, po czym pod urządzeniem rozpalano ogień, aby nieszczęśnik upiekł się żywcem. Podobno w nosie byka znajdowały się gwizdki, które bucząc, miały zagłuszać krzyki mordowanego. Pierwszą ofiarą tej metody zadawania śmierci miał być wynalazca byka, ateński kotlarz Perillus. Nie chcąc uwierzyć w skuteczność "machiny", Falaris zażądał demonstracji - kazał Perillusowi wejść do środka i udawać jęczenie, chciał bowiem sprawdzić funkcjonalność gwizdków. Gdy wynalazca znalazł się w środku, pod bykiem rozpalono ogień. Perillus wprawdzie wyszedł z tego cało, bowiem nim zdołał się upiec, tyran łaskawie go uwolnił, po czym... rozkazał strącić wynalazcę ze skały. Nosił wilk razy kilka... Po latach Falaris sam stał się ofiarą figury. Mieszkańcy Akragas nie mogli znieść ciągłego poczucia niebezpieczeństwa i przemocy, toteż zdecydowali się zrzucić tyrana z tronu, i zademonstrować mu "fantastyczność" jego byka.
Ze źródeł greckich można się raczej dowiedzieć o mordowaniu przeciwników politycznych, zwłaszcza w epoce hellenistycznej, niż odnaleźć w nich jakieś wymyślne szczegóły zadawania śmierci, choć znano żelazne łoże Agatoklesa, na którym przywiązaną ofiarę wsuwano powoli do ognia. Wśród greckich morderców zasłynęła na przykład macedońska królowa Olimpias, matka Aleksandra Wielkiego, która miała zamordować Filipa II oraz jego kochankę z dzieckiem. Do ofiar tej żądnej władzy kobiety, należeć mieli również stronnicy Kasandra, jednego z wodzów macedońskich, który po śmierci Aleksandra pragnął zdobyć władzę nad Helladą i Macedonią, co przypłaciła życiem - została przeszyta oszczepem. W ślad za nią poszli diadochowie oraz ich następcy, walczący ze sobą o władzę nad państwami utworzonymi w wyniku rozpadu światowej monarchii wielkiego Macedończyka.
Rzymianie
Rzymianie uwielbiali igrzyska, a najbardziej te krwawe, na których gladiatorzy ścierali się ze sobą, bądź z dzikim zwierzętami sprowadzanymi z całego świata, jednak o igrzyskach napiszę innym razem. Rzymianie łaknęli krwi - najwięcej jej polało się w czasie cesarstwa, choć czasem trudno określić, czy wszystkie z przypisywanych im zbrodni miały w rzeczywistości miejsce. Można przypuszczać, iż autorzy rzymscy, zazwyczaj niezbyt przychylni swym władcom, ubarwiali niektóre fakty. Niemniej okrucieństwo rzymskie cechowało się swoistą masowością. W czasie walk domowych w I wieku p.n.e. przeciwnicy polityczni często padali ofiarą swych oponentów. I tak w czasie walk stronnictw politycznych w Wiecznym Mieście, najpierw popularzy padli ofiarą optymatów, a później popularzy zrewanżowali się optymatom. Wódz rzymski, jeden z triumwirów, Krassus po stłumieniu powstania Spartakusa rozkazał ukrzyżować pojmanych niewolników wzdłuż drogi prowadzącej od Kapui do Rzymu. Cezar dumnie opisywał jak to w czasie podboju Galii wytracił ponad milion tamtejszych Celtów i Germanów. W czasie walk rozgorzałych po zamordowaniu Cezara , Oktawian , Marek Antoniusz i Lepidus, zdecydowali się wystawić listy proskrypcyjne, w wyniku czego ofiarą śmierci padło wielu rzymskich polityków, wśród nich słynny mówca Cyceron . Nie zapominajmy o żołnierzach walczących po obu stronach, którzy poświęcali swe życie w rozgrywkach wielkich ówczesnego świata.
Jako morderczyni słynęła małżonka Oktawiana, Liwia, która nie bała się eliminować potencjalnych pretendentów do tronu, doprowadzając do śmierci Germanika, Druzusa czy innych krewnych Augusta. W wyniku jej działań, następcą pierwszego princepsa został jej syn Tyberiusz. Ten zaś poza umiłowaniem rozpusty i wina, pewnego rozkazał zaszyć niewolnikowi cewkę moczową, po czym zaczął go poić winem, póki temu nie pękł pęcherz, powodując ogromne męczarnie. Kolejny cesarz, Kaligula miał biczować skazanych łańcuchami, wydobywać ich wnętrzności bądź ćwiartować. W czasie prześladowań chrześcijan za Nerona, ofiary chorego władcy płonęły niczym latarnie, oświetlając miasto Rzym. Kolejny z okrutników, cesarz Domicjan , początkowo rządził imperium spokojnie i nic nie zapowiadało tego, kim się stanie. Nieoczekiwanie princeps stał się podejrzliwy, a wyroki śmierci zaczęły padać na lewo i prawo. "Jego okrucieństwo było nie tylko wielkie, ale też podstępne i niespodziewane" - pisał Swetoniusz. Domicjan słynął z tego, że potencjalną ofiarę utrzymywał w złudzeniu, iż nic jej nie grozi, zachowywał się wobec niej niezwykle przyjacielsko. Pewna swego losu osoba, stawała się mniej rozważna, i wtedy cesarz uderzał - nikt nie uciekł śmierci. W ten sposób życie straciło wielu senatorów. Kolejnym mordercą był Karakalla , który rozkazał zamordować swych braci, a wraz z nimi blisko 20 000 jego zwolenników. Można by wymienić jeszcze więcej podobnych "ceremonii" przemocy, ale chyba lepiej będzie odesłać czytelników do lektury Swetoniusza.
Bibliografia:
- Gajusz Swetoniusz Trankwillus, Żywoty Cezarów, tłum., wstęp, komentarz J. Niemirska-Pliszczyńska, Wrocław-Warszawa-Kraków 1987.
- Historycy cesarstwa rzymskiego. Żywoty cesarzy od Hadriana do Numeriana, tłum., wstęp, komentarz H. Szelest, Warszawa 1966.
- Historia starożytna, red. M. Jaczynowska, Warszawa 1999.
- Ziółkowski A., Historia Rzymu, Poznań 2004.
1 celny komentarz | Dodaj komentarz |
Gość | |
Dodano: 2016-10-31 współcześni zaczynaja tęskinić do takiej formy karania polityków,senatoorów i p osłów a najbardziej ostatnio "bande 1000" nazywajacą siebie nadzwyczajną kastą z facetem w lokach żebrzacym o opiekę nad komuszym Trybunałem Konstytucyjnym - ktorą[Konstytucję] złamali 86 razy - u niemców Bezwstydni bezgranicznie,bez honoru.Śmiecie. |