Bitwa pod Aquae Sextiae
Czekając na atak
Mimo rozgromienia Ambronów sytuacja wojsk Mariusza była trudna. Teutoni byli znacznie liczniejsi, mieli prawie 120 000 wojowników. Rzymski dowódca spodziewał się natychmiastowego ataku. Część legionistów wysłał do budowy obozu, podczas gdy reszta czekała w pełnej gotowości bojowej. Nawet kiedy fortyfikacje zostały wreszcie ukończone, Mariusz kazał większości żołnierzy stać w szyku przez całą noc na wypadek niespodziewanego szturmu. Nic się jednak nie wydarzyło. Barbarzyńcy popełnili fatalny błąd nie uderzając od razu na zmęczonych wcześniejszą bitwą Rzymian. Z nieznanych bliżej powodów Teutoni zwlekali z wydaniem bitwy Mariuszowi jeszcze dwa dni. Przez ten czas rzymski dowódca dokładnie zorientował się w ukształtowaniu terenu i opracował plan, który miał umożliwić pokonanie prawie trzykrotnie liczniejszego przeciwnika. Za klucz do zwycięstwa uznał uniemożliwienie Teutonom wykorzystania przewagi liczebnej oraz wywołanie zamieszania i paniki w szeregach wroga. Pierwszy element zapewniała wąska dolina, którą musieli przejść barbarzyńcy, a w celu złamania ich morale Mariusz postanowił zaatakować od tyłu i odciąć im drogę odwrotu. Do tego zadania wyznaczył 3000 legionistów pod dowództwem trybuna Klaudiusza Marcellusa. Mieli oni uderzyć na tyły Germanów gdy ci będą związani walką z głównymi siłami rzymskimi. Kiedy Mariusz obserwujący ze wzgórz wrogi obóz zobaczył ruch świadczący o przygotowaniach do bitwy, wysłał oddział Marcellusa na wyznaczoną pozycję. Pod osłoną nocy trybun poprowadził żołnierzy na urwisko i kazał im ukryć się w lesie u wylotu doliny.
Bitwa z Teutonami
Dwa dni po starciu z Ambronami Rzymianie musieli stanąć do bitwy ze znacznie silniejszym wrogiem. Rankiem teutońscy wojownicy ustawili się na równinie przed swym obozem, gotowi do walki. Nieliczna rzymska jazda krążyła pewien czas przed nimi, prowokując do starcia, po czym wycofała się. Niebawem wódz Teutobod wydał rozkaz ataku i ogromna horda wznosząc swe okrzyki bojowe ruszyła w górę doliny, całkiem ją zapełniając. Naprzeciw niej stali legioniści, zagradzając wąskie przejście. Gajusz Mariusz obserwował tłumy nadchodzących przeciwników. Przesądny i religijny wódz zapewne w myślach prosił bogów o wsparcie. Wiedział, że teraz niewiele może już zrobić, a wszystko zależy od prawidłowego wykonania jego planu i – jak to na wojnie – od szczęścia. Zgodnie z rozkazami swego dowódcy legioniści stali w miejscu i czekali na Teutonów. Zostali zaopatrzeni w zapasowe pila przyniesione z obozu i mieli ich więcej niż standardowe dwa. Gdy tylko barbarzyńcy znaleźli się w zasięgu rzutu, rozpoczęła się masakra. Rzymscy żołnierze ciskali jeden oszczep za drugim wprost w stłoczonych Teutonów. Nie trzeba było nawet celować – spadając w tłum pociski zawsze kogoś trafiały. Tarcze nie mogły powstrzymać rzucanych z góry oszczepów, pila często przeszywały na wylot nieopancerzonych wrogów i trafiały stojących z tyłu. Po chwili przednie szeregi Teutonów leżały pokotem, skoszone przez grad oszczepów. Barbarzyńcy ruszyli szybciej, dążąc do walki w zwarciu, ale musieli podbiegać pod stromy stok, co chwilę potykając się o trupy towarzyszy. Tymczasem trąby dały legionistom sygnał do kontrataku. Kohorty przegrupowały się, tworząc luźniejszy szyk, i runęły w dół zbocza na zdziesiątkowanych przeciwników. Mariusz osobiście prowadził swoich ludzi. Rzymianie zaczęli jak walec miażdżyć Teutonów, którzy zmęczeni biegiem i atakowani z góry nie byli w stanie skutecznie się bronić. W dodatku barbarzyńcy stali stłoczeni jeden obok drugiego, tak, że wielu po prostu nie miało miejsca do zamachu bronią czy zasłony tarczą i stawało się bezbronnymi. Legioniści zaś uformowali szyk z większymi odstępami, a ich krótkie, przeznaczone do zadawania pchnięć gladiusy były znacznie bardziej poręczne niż długie miecze i ciężkie topory wrogów. Spychani w dół zbocza barbarzyńcy cofali się chwiejnie, zostawiając setki zabitych. Uporządkowany odwrót uniemożliwiały dążące do walki tylne szeregi, napierające na stojących przed nimi towarzyszy. Gdy pierwsze linie legionistów walczyły wręcz mieczami, tylne rzucały pila ponad ich głowami, jeszcze powiększając straty i chaos w szeregach Teutonów. Wkrótce rzymski kontratak wyparł wojowników Teutoboda aż do wylotu doliny. Teren był tu równiejszy i legioniści nie mieli już przewagi ataku z góry. Barbarzyński wódz starał się uporządkować swe zdezorganizowane wojska, ale w tym momencie spadło na nie uderzenie z zupełnie nieoczekiwanej strony. Trybun Marcellus widząc cofającego się wroga uznał, że nadszedł właściwy moment. Wyprowadził swoich żołnierzy z ukrycia w lesie i wydał rozkaz ataku. 3000 legionistów obrzuciło tylne szeregi barbarzyńców oszczepami i natychmiast uderzyło, wykorzystując zaskoczenie. Wśród atakowanych teraz z obu stron Teutonów wybuchła panika. Niewielu próbowało się bronić, większość myślała już tylko o ocaleniu życia i usiłowała umknąć. Ale oddział Marcellusa ustawił się tak, że zablokował wyjście z doliny. Barbarzyńcy byli w potrzasku. Po bokach mieli niedostępne urwiska, z przodu i z tyłu Rzymian. Teraz nie była to już bitwa, ale rzeź spanikowanego tłumu. Tysiące przerażonych, nie mogących uciec ani skutecznie walczyć w tłoku Teutonów szły pod miecze legionistów. Jeńców brano niewielu - do niewoli dostał się Teutobod i część starszyzny, większość zwykłych wojowników zabijano od ręki. Nieliczni, którzy wydostali się z pułapki, zostali zmasakrowani, gdy uciekali przez rzekę. Mariusz triumfował, ale to mu nie wystarczało. Chciał unicestwić wroga, zetrzeć z powierzchni ziemi tych, którzy ośmielili się rzucić wyzwanie Rzymowi. Natychmiast poprowadził legiony na pozbawiony obrony, pełen kobiet i dzieci obóz Teutonów i dopełnił dzieła zniszczenia. Germańskie kobiety znowu próbowały desperacko się bronić, ale Rzymianie natychmiast stłumili wszelki opór i wzięli tysiące jeńców, których później sprzedano jako niewolników. Druga bitwa pod Aquae Sextiae zakończyła się niemal całkowitą zagładą plemion Teutonów i Ambronów, ich niedobitki zniszczyli Galowie. Liczby zabitych właściwie nie da się ustalić, starożytni historycy podają gigantyczne liczby, zawyżając dane lub licząc ofiary i wśród wojowników i reszty Germanów. Można szacunkowo podać, że poległo tego dnia ok. 100 000 teutońskich wojowników i kilka tysięcy członków plemienia nie biorących udziału w walce. Jeńców mogło być nawet kilkadziesiąt tysięcy. Straty wojsk Mariusza nie są dokładnie znane, ale były minimalne – kilkuset ludzi.
Skutki bitwy
Gajusz Mariusz zażegnał niebezpieczeństwo najazdu Teutonów i Ambronów. Wieści o jego zwycięstwie przyjęto w Rzymie z ulgą i radością. Italia nie była jednak całkiem bezpieczna. Pozostał jeszcze problem Cymbrów, którzy ruszyli na południe inną drogą. Zadanie pokonania ich senat powierzył oczywiście największemu pogromcy barbarzyńców – Mariuszowi, który został konsulem na rok 101 p.n.e. Odchodząc spod Aquae Sextiae, wódz zostawił za sobą stosy niepogrzebanych ciał Teutonów. Miejsce, w którym rozkładały się trupy nazwano Campi Putridi, czyli Gnijące Pola. Od czasu bitwy nasiąknięta krwią ziemia stała się niezwykle żyzna...
Podwójna bitwa pod Aquae Sextiae, w której pobito kolejno Ambronów i Teutonów była jednym z najwspanialszych zwycięstw w historii rzymskiej armii. Zreformowane legiony pokazały swą siłę, wkrótce stając się wzorem organizacji dla całego wojska. Rzymianie udowodnili wyższość swojej sztuki wojennej, a Gajusz Mariusz w pełni pokazał swój kunszt dowódczy. Świetnie dowodził zarówno w skali całej kampanii (unikanie walki ze zjednoczonymi plemionami, marsz w bezpiecznej odległości za wrogiem aż do miejsca, gdzie teren był korzystny dla Rzymian) jak i podczas samego starcia (idealne wykorzystanie terenu, odpowiednia defensywna taktyka, wydzielenie oddziału Marcellusa i zamknięcie Teutonów w dolinie). Mariusz doskonale wykorzystał też błędy wroga (rozdzielenie się plemion) oraz jego brak dyscypliny (wiedział, że barbarzyńcy nie wytrzymają i prędzej czy później zaatakują jego dogodne pozycje). Bitwa pod Aquae Sextiae to doskonały przykład triumfu cywilizowanej sztuki wojennej nad barbarzyńską, zwycięstwa dyscypliny i taktyki nad brutalną siłą i liczebnością.
7 celnych komentarzy | Dodaj komentarz |
Użytkownik | |
Dodano: 2007-06-04 Wspaniały tekst. Napisany w bardzo ciekawy sposób. Przydałby sie taki Gajus Mariusz kilkaset lat później -.- |
Strona nie została odnaleziona!
Niestety szukana przez Ciebie strona nie została odnaleziona, czyli wystąpił znienawidzony przez wszystkich błąd 404. Istnieją dwa wytłumaczenia; możliwe, iż szukana strona została usunięta lub przesunięta, albo po prostu źle wpisałeś/aś adres URL. Ale niestety istnieje też ryzyko, iż to my coś 'sknociliśmy' (oby nie!) w kodzie strony i zakradł się tzw. "bug", czyli po polsku robal. Koniecznie daj nam o tym znać; skopiuj link z paska przeglądarki i wyślij go na adres: naczelny[malpa]histurion.pl Wspólnie oczyśćmy histuriona ze wszelkich błędów/robaków!