Bitwa pod Herakleą
Bitwa
Armia Pyrrusa zajęła pozycje nad Siris i oczekiwała na przeciwnika. Król uznał, że płytka rzeka jest zbyt małą przeszkodą i zrezygnował z koncepcji odparcia ataku nad samym brzegiem. Rozmieścił swoje oddziały w pewnej odległości, zamierzając uderzyć, gdy Rzymianie wyjdą na brzeg, a ich szyki będą zmieszane po przeprawie. Nad samą rzeką rozstawił lekkozbrojnych (być może też łuczników), którzy mieli utrudniać atak legionistów. Poza tym obecność tych formacji była potrzebna, aby Lewinus nie zrezygnował z przeprawy – widząc całkiem puste brzegi mógłby pomyśleć, że to jakiś podstęp. Dalej stała konnica pod osobistym dowództwem Pyrrusa, a za nią falanga. Słonie bojowe rozmieszczono z tyłu szyku, blisko skrzydeł. Rzymski konsul ustawił legiony w standardowy szyk manipularny, z flankami chronionymi przez kawalerię. Zamierzał sforsować rzekę całymi siłami jednocześnie, wierząc w siłę zdyscyplinowanej piechoty.
Rozstawienie obu armii do bitwy.
Niebawem Lewinus wydał rozkaz ataku. Legioniści rzucili się biegiem w stronę rzeki, na skrzydłach ruszyła jazda. Błyskawicznie i w dobrym porządku sforsowano Siris. Lekkozbrojni Pyrrusa zostali szybko przepędzeni przez liczniejszych przeciwników i zaczęli odwrót, aby nie okrążyła ich rzymska kawaleria. Armia konsula ustawiła się w bojowym szyku, gotowa do bitwy z głównymi siłami wroga. Wtedy król Epiru osobiście poprowadził szarżę swojej jazdy. Było to zaskakujące posunięcie, bo zaledwie 3000 kawalerzystów ruszyło naprzeciw całej armii przeciwnika. Celem ataku było jedynie zdezorganizowanie rzymskiej formacji i wprowadzenie w niej zamieszania. Plan był bardzo ryzykowny (pod Pyrrusem zabito konia i król o mało nie dostał się do niewoli), ale powiódł się. Po krótkim starciu z legionistami i wrogą kawalerią, jeźdźcy tesalscy i epiroccy wycofali się, aby uniknąć wysokich start w walce z liczniejszym przeciwnikiem. Następnie jazda podzieliła się na dwie grupy i stanęła na skrzydłach szyku swojej piechoty.
Pierwsza faza starcia – Rzymianie przeprawiają się przez rzekę i rozpraszają lekkozbrojnych, jazda Pyrrusa kontratakuje i wycofuje się na flanki.
Teraz rozpoczęło się właściwe starcie – do ataku ruszyli legioniści i sarissoforoi. Zmierzyć miały się dwie najlepsze formacje ówczesnej piechoty. Z jednej strony ustawieni w przypominający szachownicę szyk Rzymianie, z drugiej 16-szeregowy walec epirockiej falangi (miejscami wspierany przez oddziały hoplitów). Gdy wróg znalazł się w zasięgu rzutu, legioniści cisnęli w przeciwnika swoje ciężkie pila. Pierwsze szeregi falangitów miały co prawda oprócz małych puklerzy także metalowe zbroje, ale i tak musiały ponieść spore straty (długie groty rzymskich oszczepów dość łatwo przebijały pancerze). Falanga zmieszała się na chwilę, ale na miejsce zabitych i rannych weszli kolejni żołnierze z dalszych szeregów i Epiroci maszerowali dalej. Tysiące pochylonych sariss mierzyły w legionistów, którzy mieli już tylko miecze. Były one świetne do walki w zwarciu, ale wróg krył się za zaporą z 6-metrowych pik. Rzymianie nie zamierzali jednak ustąpić. Starcie były niezwykle zażarte. Epiroci starali się wykorzystywać długość swojej broni i zadawać ciosy z odległości, legioniści zaś robili co mogli, aby zbliżyć się na odległość umożliwiającą walkę mieczami bądź rozerwać szyki falangi. W manipuły godził las pik, te zaś osłonięte murem wielkich tarcz, napierały do przodu. Legioniści próbowali odcinać groty sariss mieczami, podbijać piki do góry lub łamać ich drzewca, ale nie udało im się zmieszać szyków nieprzyjaciela. Walka przeciągała się, a wynik ciągle był niepewny. Trzykrotnie sarissoforoi uderzali na legiony i trzykrotnie byli odpierani. Za każdym razem Rzymianie kontratakowali, wprowadzając kolejne rzuty – formację hastati zastąpili principes, tych zaś elitarni triarii. Starcie było bardzo wyrównane, a rozstrzygnięcie przyniosły dopiero wydarzenia na skrzydłach. Pyrrus wysłał tam do ataku swoje słonie. Indyjskie bestie uderzyły na konnicę osłaniającą flanki legionów. Ta w mgnieniu oka poszła w rozsypkę – nieznane zwierzęta przestraszyły Rzymian, ale przede wszystkim ich wierzchowce, które zaczęły uciekać w popłochu. Nieliczni, którzy próbowali walczyć, zginęli stratowani przez słonie lub zastrzeleni przez łuczników siedzących w wieżyczkach na ich grzbietach. Jazda nie poniosła zbyt wielkich strat, ale nie była zdolna do dalszej walki i zdezorganizowana umknęła z pola bitwy.
Druga faza starcia – walka falangi i legionów, rozbicie rzymskiej kawalerii przez słonie.
Uderzenie słoni całkiem pozbawiło walczących z falangą legionistów kawaleryjskiej osłony skrzydeł. Pyrrus natychmiast wysłał do ataku flankowego swoją jazdę wspartą przez słonie, a jednocześnie sarissoforoi natarli po raz czwarty. Tego nie mogli wytrzymać nawet twardzi żołnierze republiki. Oskrzydleni, związani walką z trzech stron, atakowani przez jakieś nieznane im bestie, po desperackiej próbie stawienia oporu, poszli wreszcie w rozsypkę i rzucili się do ucieczki za Siris. Kawaleria Pyrrusa ruszyła w pościg i położyła trupem wielu z nich. Lewinus z ocalałymi umknął do Wenuzji, a Epiroci zajęli rzymski obóz. Pierwsze duże starcie tej wojny zakończyło się zwycięstwem helleńskiego monarchy. Jego ludzie zabili ok. 7000 Rzymian przy stratach własnych ok. 4000 żołnierzy (według niektórych przekazów zginął też jeden ze słoni Pyrrusa).
Ostatnia faza starcia – flankowy atak kawalerii i słoni Pyrrusa, ucieczka Rzymian
Skutki bitwy
Pyrrus wyraźnie zwyciężył pod Herakleą, ale nie było to zwycięstwo miażdżące i decydujące o losach wojny. Straty wojsk epirockich, chociaż prawie dwa razy niższe od rzymskich, i tak były dla nich bardzo dotkliwe, ze względu na dość ograniczone możliwości rekrutacji nowych oddziałów. Król Epiru nie orientował się do końca w ogromnych rezerwach ludzkich Rzymu i jego nieustępliwości w walce. Rzymianie nie zamierzali się poddawać – po prostu wystawiano nowe oddziały i przygotowywano się do dalszej walki. Jeden z senatorów powiedział, że to nie Epir pokonał Rzym, tylko Pyrrus Lewinusa. Zdawano sobie sprawę z tego, że choć można przegrać bitwę, to wobec dysproporcji w możliwościach mobilizacyjnych republika na pewno po dłuższej lub krótszej kampanii w końcu pokona Epirotów. Choć po bitwie do Pyrrusa przyłączyły się ludy południowej Italii i niemal wszystkie miasta „Wielkiej Grecji”, to władze republiki nie przestraszyły się. Nawet wieść, że Pyrrus maszeruje na sam Rzym nie zrobiła na nich większego wrażenia - dobrze wiedzieli, że najeźdźcy, choć silni, są nieliczni, a potężne Mury Serwiańskie chroniące stolicę są praktycznie nie do zdobycia. Pyrrusowi w rzeczywistości nie starczyłoby wojska nawet do otoczenia miasta, ale jego celem nie było oblężenie Rzymu. Planował połączyć się z Etruskami, nie wiedział jednak, że ci zostali już pobici przez republikę. W ostatniej chwili zorientował się, że o mało nie wpadł w śmiertelną pułapkę – przed sobą miał odtworzoną armię Lewinusa, a na tyłach inne wojska rzymskie, które po zakończeniu walk z Etruskami przerzucono na południe. Widząc pokonaną niedawno armię konsularną znów gotową do boju, monarcha podobno porównał Rzymian do hydry, której odrastają odcięte głowy. Wobec dużej przewagi liczebnej wroga, Pyrrus nie ryzykował kolejnego starcia i zarządził odwrót. Jego wyprawa, choć dotarła aż do Praeneste, skąd widać już było Rzym, nie przyniosła żadnych efektów. Król zrozumiał, że Rzymianie to przeciwnik inny od hellenistycznych monarchów, przeciwnik, wobec którego nie ma żadnych „pośrednich” rozwiązań – albo się go całkiem zniszczy, albo samemu zostanie się przez niego zniszczonym. Epiroci wrócili do Tarentu. Rzymskie armie nie zaatakowały ich, nabrawszy do nich sporego respektu. Nadchodząca zima przerwała działania wojenne, ale obie strony wiedziały, że to dopiero początek kampanii.
Dlaczego Rzymianie ponieśli porażkę pod Herakleą? Właściwie jedynym błędem Lewinusa było podjęcie walki w dogodnym dla wroga terenie. Gdyby bitwę stoczono na wzgórzach, falanga, jazda i słonie miałyby spore trudności. Podczas samego starcia Lewinus niczym nie zawinił – kierował armią według standardowego schematu, wykorzystywanego w prawie każdej bitwie. Bitwę rozstrzygnęły dwie rzeczy – bardzo dobry plan Pyrrusa, który był po prostu lepszym dowódcą od konsula (choć osobiste prowadzenie szarży nie było zbyt rozsądne) i użycie słoni bojowych. Sądzę, że to ten drugi czynnik okazał się decydujący – gdyby nie atak nieznanych Rzymianom bestii i panika, jaką wywołały one wśród kawalerii, niemożliwe byłoby oskrzydlenie manipułów. Starcie samej piechoty – legionistów i falangitów - było bardzo wyrównane i nie wiadomo jak by się skończyło. Bitwa pod Herakleą jest ciekawa i istotna w historii wojskowości, ponieważ było to jedyne w dziejach starcie, w którym typowa armia hellenistyczna pokonała Rzymian (w kolejnych bitwach wojska Pyrrusa były mieszane - miał on coraz mniej wojsk epirockich, a coraz więcej italskich).
Warto by się zastanowić, czy zwycięstwo pod Herakleą było prawdziwie „pyrrusowe”. Straty Pyrrusa, choć dosyć dotkliwe, nie były aż tak ogromne, a jego wygrana była niezaprzeczalna. Tak więc przyjmując najczęstsze rozumienie tego zwrotu – sukces odniesiony wielkim kosztem – batalia pod Herakleą nie była „pyrrusowym zwycięstwem”. Myślę jednak, że sformułowanie to można rozumieć trochę inaczej (w sposób mniej przenośny, a bardziej związany z samą sztuką wojenną) – jako zwycięstwo na skalę taktyczną, w skali strategicznej nie dające korzyści, lub wręcz przynoszące szkody. W tym sensie Heraklea jak najbardziej była zwycięstwem „pyrrusowym”. Król Epiru pokonał rzymską armię, ale jej nie zniszczył. Zyskał nowych sojuszników, ale nie do końca rekompensowało to przetrzebienie jego doskonale wyszkolonych żołnierzy. To nie liczba poległych Epirotów, ale fakt, że należeli do elity wojsk Pyrrusa i właściwie nie było kim ich zastąpić decydował o raczej niekorzystnym bilansie pierwszego starcia z republiką.
7 celnych komentarzy | Dodaj komentarz |
Użytkownik | |
Dodano: 2008-06-24 Więc bitwa pod Herakleą była jedyną którą wygrały wojska hellenistyczne w walce z rzymianami?! ciekawe, bardzo ciekawe. |
Użytkownik | |
Dodano: 2010-12-01 Pyrrus był geniuszem. Taktyk był z niego prawie tak dobry jak Hannibal. Szkoda, że jest stosunkowo mało znaną postacią... |
Gość | |
Dodano: 2011-01-14 No nie wiem czy to nie bylo pyrrusowe zwyciestwo. 4000 stracil krol a Rzym 7000 spore straty przy takim zwyciestwie. |
Gość | |
Dodano: 2012-07-26 Szkoda że zginął w Argos Gdyby zebrał nową armie mógłby rzucić Rzym na kolana wspólnie z Kartaginą |