Słonie bojowe
Gatunki słoni
Warto omówić gatunki słoni wykorzystywanych do walki. Jak już wspomniałem, pierwszym udomowionym słoniem był słoń indyjski – elephas maximus. Osiąga on wysokość 3 – 3,5 metra, waży 5 – 6 ton. Jest stosunkowo łagodny, dość łatwo poddaje się tresurze, dlatego też najczęściej ze wszystkich gatunków słoni był szkolony do walki. Z Indii sprowadzano te słonie do Persji, Egiptu, monarchii diadochów, Rzymu. W świecie śródziemnomorskim były bardzo cenioną bronią i władcy byli gotowi płacić za nie wielkie sumy. Kolejnym używanym w walce gatunkiem był afrykański słoń leśny – loxodonta cyclotis. Występuje on w północnej Afryce, np. w górach Atlas. Już w starożytności był rzadki, obecnie jest zagrożony wymarciem. Zwierzę to rzadko ma więcej niż 2,5 metra wysokości, jego waga może dojść do 4 ton. Występował w armiach Kartaginy i Egiptu, choć ustępował siłą i rozmiarami słoniowi indyjskiemu, również mógł być groźną bronią. Wiele zależało też od dowódcy – pod Rafią Ptolemeusze zwyciężyli, lepiej używając swoich słoni leśnych niż Seleukidzi indyjskich. Ostatnim gatunkiem jest największe żyjące współcześnie zwierzę lądowe, czyli afrykański słoń sawannowy - loxodonta africana. Może on mieć nawet 4 metry wysokości, jego waga sięga 10 ton (zwykle 7 – 8). Jest najmocniej zbudowany ze wszystkich słoni, ma charakterystyczne duże uszy. Wydaje się, że ten gatunek słoni najlepiej nadaje się do walki, jednak w rzeczywistości był w niej stosowany bardzo rzadko. Po pierwsze, w starożytności niezbyt często odbywano wyprawy w głąb Afryki, gdzie można znaleźć słonie sawannowe. Drugim, chyba jeszcze ważniejszym powodem było to, że są to zwierzęta dzikie i nieposłuszne, przyzwyczajone do życia na wolności. Trudno jest je wytresować i nimi kierować, dlatego też dowódcy zazwyczaj woleli nieco mniejsze i słabsze, ale bardziej pewne słonie indyjskie, niż nieobliczalne afrykańskie kolosy. Od gatunku słonia bojowego zależało jego zastosowanie – indyjskie i sawannowe mogły nosić na grzbietach wieżyczki z żołnierzami, mniejsze leśne miały zwykle na grzbiecie tylko kornaka.
Taktyka
Taktyka walki słoni bojowych nie była zbyt skomplikowana – opierała się na brutalnej sile, szarży miażdżącej wrogów i rozpraszającej ich szyki. Słonie zajmowały zwykle miejsce przed liniami swoich wojsk, skąd mogły łatwo rozpocząć atak (często towarzyszyły im grupy lekkozbrojnych, mających nie dopuścić do zaatakowania słoni z boku czy od tyłu). Ustawienie ich w innym miejscu było dość ryzykowne. Przykładem tego jest bitwa pod Akragas w 261 r. p.n.e. Kartagińczycy rozstawili je tam między dwiema liniami swej piechoty. Rzymianie zaatakowali pierwsza linię i gwałtownym uderzeniem zepchnęli ją na słonie, które spanikowały i uciekły, tratując drugą linię. Słonie były „żywym taranem”, mającym rozbijać szyki przeciwnika Celem ich użycia było przede wszystkim zdezorganizowanie wroga, przełamanie jego linii i uczynienie wrażliwym na atak pozostałych formacji. Dlatego też zazwyczaj tuż za szarżującymi słoniami podążała piechota. Jeśli uderzenie słoni powiodło się, miała dużą przewagę nad wrogiem, który poniósł spore straty i był zmuszony walczyć w rozproszeniu. Ogromne znaczenie miało to w przypadku takich formacji jak falanga sarissoforoi, którzy skuteczni byli tylko w szyku, a słabo walczyli jeden na jednego. Właśnie tak zastosowali swoje słonie Rzymianie pod Kynoskefalaj w 197 r. p.n.e. Ich szarża rozproszyła macedońskich falangitów, którzy zostali wycięci przez idących za słoniami legionistów.
Szarżujący słoń był niezwykle trudny do zatrzymania. Miał ogromną masę, a atakując biegł z prędkością do 30 km/h. Nawet zwarty, najeżony pikami szyk piechoty skuteczny przeciw kawalerii na niewiele się tutaj zdawał – pierwsze szeregi były tratowane i odrzucane do tyłu, gdzie wpadały na pozostałych, powiększając chaos. Rozpędzone słonie druzgotały wszystko na swej drodze i niepowstrzymanie parły do przodu, ale była to nie tylko zaleta, ale i wada. Kiedy rozpoczęto szarżę prawie niemożliwe było odwołanie ataku czy zmiana jego kierunku.
Jeśli chodzi o defensywne zastosowanie słoni, to zdarzało się nieco rzadziej. Mogły wtedy stać przed liniami wojsk i przyjąć na siebie impet pierwszego uderzenia wrogów, umożliwiając reszcie armii przejście do kontrataku, częściej jednak wykorzystywano je do obrony przed kawalerią. Stały wtedy przeważnie na skrzydłach szyku, naprzeciw jazdy wroga. Jak wspomniałem, konie bały się słoni, szczególnie jeśli nigdy wcześniej nie zetknęły się z nimi. Jako przykład może posłużyć nam bitwa Seleukidów z Galatami (Celtami z Anatolii) w III w. p.n.e. Na widok 16 słoni króla Antiocha konie Galatów uciekły w popłochu, zrzucając jeźdźców i wpadając na piechotę. Dowódcy próbowali przygotować konie do walki ze słoniami. Przed bitwą z Rzymianami pod Pydną w 168 r. p.n.e. król Macedonii kazał zbudować drewniane makiety słoni, w których siedzieli ludzie grający na trąbkach i przetaczać je koło koni kawaleryjskich. Na niewiele się to jednak zdało. Wierzchowce przyzwyczaiły się do wyglądu i trąbienia egzotycznych zwierząt, ale nie do ich zapachu, którego nie potrafiono odtworzyć, a który najbardziej płoszył konie.
Tutaj dochodzimy do kolejnego aspektu taktyki słoni bojowych – walki psychologicznej. Zwierzęta te wywoływały panikę również wśród ludzi. Żołnierze, którzy nigdy ich nie widzieli często uciekali przerażeni, nie próbując nawet walczyć. Tak stało się z dużą częścią lewego skrzydła Macedończyków pod Kynoskefalaj. Mowa już była o wielkim słoniu Cezara zabranym do Brytanii. Zwierzę to właściwie nie musiało nawet walczyć, sam jego widok wystarczał do odebrania wrogom chęci do bitwy. Wielu Brytów poddawało się bez walki. Podczas starć mało kto odważał się podejść bliżej słonia, poza tym płoszył on konie ciągnące rydwany Brytów, które w zamieszaniu wpadały na własnych żołnierzy. Czynnik odstraszający był jednym z powodów skuteczności słoni. Trudno dziwić się żołnierzom, którzy bali się z nimi walczyć. Nawet współcześnie, kiedy słonie nie wydają się nam potworami z legend, budzą lęk i niewielu znalazłoby się takich, którzy podeszliby do rozwścieczonego, trąbiącego olbrzyma.
Poza bezpośrednim udziałem w walce i szarżowaniu na wroga, słonie pełniły też inne funkcje. Przede wszystkim mogły nosić na grzbietach wieżyczki z łucznikami i oszczepnikami, którzy z wysoka skutecznie razili wroga pociskami. Słonie czasem przenosiły też ciężką broń miotającą, o czym będzie mowa w części poświęconej uzbrojeniu. Zastosowanie słoni przy oblężeniach opisują starożytne teksty. Według niektórych źródeł wyważały bramy bądź przewracały drewniane palisady, napierając na nie. Zważywszy na siłę słoni indyjskich i to, że używano ich przy karczowaniu lasów do przewracania dużych drzew, wydaje się to całkiem prawdopodobne. Wątpliwe wydają się za to przekazy o słoniach przenoszących na grzbietach małe wieże oblężnicze pod mury. Po pierwsze musiałyby to być konstrukcje o znacznej wysokości, a więc i ciężarze, a po drugie obrońcy używali często takiej broni jak płonąca smoła, którą mogliby łatwo zabić słonia lub zmusić go do ucieczki. Funkcją słoni spotykaną głównie w Indiach było noszenie dowódców. Wybierano do tego największe zwierzęta, aby zapewnić dobre pole widzenia. Hinduscy władcy przeważnie ruszali do bitwy właśnie na słoniach, czego przykładem jest Poros, który nad rzeką Hydaspes walczył przeciwko Aleksandrowi.
Mówiąc o zastosowaniu słoni bojowych nie można pominąć tego, co sprawiało, że nie były one bronią doskonałą – nerwowości tych zwierząt i ich skłonności do wpadania w panikę bądź szał. Słonia bardzo trudno było zabić, ale stosunkowo łatwo można było go przestraszyć (będzie o tym mowa dalej, przy metodach walki ze słoniami). Nad poranionym zwierzęciem trudno było zapanować. Mogło uciec lub zacząć miotać się po polu bitwy tratując tak wrogów jak i swoich. Częste były przypadki paniki wśród słoni kiedy zginęli ich kornacy. Słonie indyjskie z natury są raczej łagodne dlatego przed walką często pojono je winem, aby stały się bardziej agresywne. Były przez to groźniejsze dla wroga, ale czasem zwracały się przeciwko swoim. Przypadki stratowania żołnierzy przez własne słonie bojowe (przez przypadek lub kiedy zwierzęta wymknęły się spod kontroli) stawały się tak częste, że wymyślono brutalny sposób radzenia sobie z tym. Kornacy zostali wyposażeni w młot i dłuto, które mieli wbić w czaszkę lub szyjny odcinek kręgosłupa słonia, aby uśmiercić spanikowane zwierzę zanim spowoduje straty we własnych szeregach.
Tresura i utrzymanie słoni
Przeznaczony do walki słoń musiał być tresowany od małego. W Afryce łapano młode słonie leśne, aby poddać je szkoleniu, a słonie sprowadzane z Indii były już zwykle w pełni przeszkolone. Hinduscy dostawcy słoni bojowych zapewniali też zwykle przeszkolonych treserów (zwanych kornakami lub mahutami). To oni opiekowali się słoniami i przede wszystkim kierowali nimi podczas walki, siedząc im na karkach. Zakup i utrzymanie indyjskiego słonia i wynajęcie jego opiekuna drogo kosztowały, ale władcom opłacało się to. Słonie bojowe mogły służyć bardzo długo – jeśli dbano o nie dożywały ponad 80 lat. Poza tym słonie rzadko ginęły w bitwach. Wielkie, pokryte grubą skórą (często zakładano im jeszcze zbroje) zwierzę było niezwykle trudne do zabicia. Do walki szkolono tak samce, jak i samice słoni (samce są zwykle nieco większe i bardziej agresywne, mają też dłuższe kły). Zwierzęta te rzadko jednak rozmnażają się w niewoli, więc próby tworzenia hodowli słoni zwykle się nie udawały. Zakupione lub schwytane młode słonie dołączano zwykle do starszych, doświadczonych zwierząt. Trening był niezwykle istotny, uczono wtedy słonie chodzić zgodnie z poleceniami kornaka, szarżować i atakować wrogów kłami. Starano się też przyzwyczaić zwierzęta do rzeczy, o których wiedziano, że je płoszą. Bez odpowiedniej tresury były bezużyteczne. Pod Zamą w 202 r. p.n.e. Hannibal miał około 100 słoni, wszystkie były jednak młode oraz słabo wytresowane i Rzymianie łatwo sobie z nimi poradzili. Utworzyli między oddziałami przerwy, a słonie zamiast uderzyć na wrogów przebiegły przez nie (rozpędzone zwykle nie mogły zmienić kierunku, poza tym nie były odpowiednio przeszkolone i bały się atakować zwarte szeregi legionistów).
Indyjski słoń bojowy w pełnym uzbrojeniu (scena z filmu „Aleksander”)
3 celne komentarze | Dodaj komentarz |
Redaktor | |
Dodano: 2007-01-24 Świetny pomysł na artykuł.Wyczerpujący i zilustrowany. Czyta się jednym tchnieniem. |
Redaktor | |
Dodano: 2007-01-24 Jednym tchem :) |